Innowacyjność na zawołanie. Case study Smyrska PR
Herbowe zawołanie marketingowców: „think outside the box”, powtarzane nonszalancko przez wiele lat, okazało się bardziej podcinać skrzydła niż ich dodawać. Paradoksalnie, zamiast wyzwalać, slogan ten zaczął frustrować odbiorców ze względu na brak konkretnych wskazówek, podpowiedzi i kroków, które należy przejść, by pokonać ograniczenia.
Co więcej, puszczanie umysłu samopas w poszukiwaniu koncepcji kreatywnych wymaga niesamowitych nakładów energetycznych. I choć historia jest pełna wynalazków „przez przypadek”, branża kreatywna nie może siedzieć cały dzień w wannie jak Archimedes czy pod jabłonią jak Newton w oczekiwaniu na przebłysk geniuszu. Po prostu nas na to nie stać. Na szczęście są sposoby, by napędzić pomysły do siebie.
Pomysł tkwi w pudełku
Metodyka SIT (Systematic Inventive Thinking) to opracowane w Izraelu praktyczne podejście do tworzenia innowacji i rozwiązywania problemów. Protoplastami SIT byli Genrich Altshuller, autor metody TRIZ, który ustalił, że rozwiązania kreatywne mają swoją logikę, której można się nauczyć, oraz Roni Horowitz, autor konceptu „zamkniętego świata”, czyli szukania rozwiązań w otaczającym środowisku. To dlatego w SIT nie myśli się „out of the box”, ale przeciwnie: zostaje się w pudełku i używa dostępnych narzędzi.
Metodę SIT poznałam podczas pracy nad serwisem contentowym dla pewnej korporacji, szukałam osób, które mogłyby wypowiedzieć się na temat metod pracy wyzwalających w ludziach kreatywność. Tak poznałam Bartka Stawskiego, trenera SIT, z którym przeprowadziłam inspirujący wywiad (https://www.kodeksperta.pl/zostan-w-pudelku/). Z ciekawości przeczytałam nawet książkę autorów koncepcji SIT,https://www.amazon.com/Inside-Box-Creativity-Breakthrough-Results/dp/1451659296, ale systematyczną innowacyjność odłożyłam na lepsze czasy.
Okazja do wypróbowania SIT nadeszła podczas kwietniowego lockdownu. Zaproponowałam dziewczynom z mojej redakcji online poćwiczenie kreatywnego myślenia. Z 5 technik SIT wybrałam odejmowanie, ponieważ jak wyjaśnił Bartek Stawski, „odejmowanie jest najprostsze w zastosowaniu, tzn. najmniej wysiłku trzeba włożyć, żeby je wytłumaczyć. I najłatwiej je ludziom zastosować, żeby z zaskoczeniem odkryć, jakie jest efektywne”.
Gdy pudełko traci kanty
Podczas wewnętrznych warsztatów wypisałyśmy, z czego składa się to, czym się zajmujemy jako butikowe studio contentowe – od strategii i planu contentowego aż po tworzenie konkretnych treści. To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo chociaż pracujemy ze sobą już jakiś czas, nie miałyśmy dotychczas zbyt wielu okazji do przyglądnięcia się naszej pracy tak dokładnie, jak robimy to wobec naszych klientów.
Po krótkiej dyskusji o tym, co jest kluczowe dla produkcji specjalistycznego contentu – naszym zdaniem informacje od klientów – postanowiłyśmy zastanowić się, co się stanie, gdy całkowicie usuniemy ów „wkład”. Towarzyszyła nam mieszanka ciekawości, ale i niedowierzania („Tak się przecież nie da!”), a nawet oburzenia („No ale jak tak można?”). Wizualizacja uzyskanego konceptu wyglądała faktycznie dziwnie: praca bez kluczowego elementu tuż po tym, jak stwierdziłyśmy, że jest on nam niezbędny!
Kto kupi nowe pudełko?
W kolejnym kroku miałyśmy się zastanowić nad potencjalnymi korzyściami naszej nowej usługi. Zaczęłyśmy od siebie. Okazało się, że nowy sposób daje nam dużo więcej swobody twórczej i kontroli nad procesem wydawniczym. Uwalnia nas od czasochłonnego uzgadniania szczegółów, spotkań i przeglądów merytorycznych. Zyskujemy sporo czasu i energii, żeby zająć się np. budowaniem własnej marki, co – w ferworze zleceń – nie zawsze nam się udawało.
Czym można zastąpić wiedzę od klienta? Hmm, może naszą własną? Tworząc przez kilka lat specjalistyczne treści dla kilkunastu klientów rocznie i własne treści na bloga czy do magazynów branżowych, zgromadziliśmy pokaźny zasób koncepcji, wątków i cytatów, które można wykorzystać. Nie bez znaczenia jest także lepsze wykorzystanie naszej pracy i energii, w duchu zero waste;)
Czy znajdą się klienci na ową nową usługę? Paradoksalnie tak! Spotkałyśmy już sporo klientów, którzy zlecając tworzenie contentu na zewnątrz, chcą sobie kupić „święty spokój”. Dla niektórych firm uczestnictwo w procesie wydawniczym jest żmudne, trudne do pogodzenia z codziennymi obowiązkami i zabiera zbyt dużo czasu. Nie chodzi tu tylko o branżę IT (w której się specjalizujemy). Nasza „zepsuta” usługa rozwiązałaby problem w zasadzie każdej firmie, która potrzebuje pomysłu na wyróżniający ją content: ciekawy i estetycznie wartościowy.
Uchylamy wieczka tajemnicy
Czy nasza „zepsuta” usługa jest wykonalna? Stworzenie magazynu przez firmę zajmującą się tworzeniem treści (w tym magazynów dla firm zewnętrznych) i na co dzień współpracującą z grafikami wydawało nam się realne. Nie czekając, powołałyśmy więc własne wydawnictwo prasowe i w ciągu 2 miesięcy opracowałyśmy magazyn, którego tematem jest przyszłość pracy.
(Kliknij, żeby zobaczyć, jak nam wyszło).
Cd. case study za tydzień. Miłej lektury!
Marta Smyrska
Strateg, maksymalistka i zawodowa optymistka. Odpowiada za sprzedaż i obsługę klientów. Twórczyni kreatywnych procesów i procedur, specjalizuje się w tworzeniu flow dla zespołu. Wcześniej autorka Polityki i Account Manager w agencjach PR.
Powiązane artykuły
Jak przygotować strategię marketingową: wytłumaczone prostym językiem
Wszyscy mówią o tym, że strategia jest ważna. Ale jak ją przygotować krok po kroku? Jakie elementy są konieczne?…
Czytaj dalejJak tworzyć skuteczne materiały sprzedażowe B2B?
Aby handlowiec mógł przynosić klientów, potrzebuje świetnych treści, które są jego narzędziem pracy – nie…
Czytaj dalejContent marketing w Polsce: uważność użytkowników jako waluta marketerów
Content marketing jest stosunkowo młodym rynkiem, ale jego wartość dynamicznie wzrasta. Tomasz Wileński z iSlay,…
Czytaj dalej