Marta: Kiedy zaczynaliśmy, w listopadzie 2019 roku, nie wiedziałeś do końca, z czym się wiąże współpraca z agencją content marketingową, a teraz masz już inne spojrzenie. Za każdym razem, kiedy pytałam Cię o feedback, podkreślałeś, że jesteśmy bardzo kreatywne. To jest coś, co u nas szczególnie cenisz?
Jacek: Tak, i na pewno nie chciałbym, żebyście straciły tę kreatywność i szły w kierunku tego, żeby ulepszać proces i go optymalizować, bo takie optymalizowanie tego, co jest, może prowadzić tylko do sztampy.
To może od początku. Dlaczego nas wybrałeś? Co sprawiło, że podjąłeś taką decyzję?
Naprawdę mnie zainteresował ten Twój wykład w czasie dorocznego zjazdu SoDA, tematyka kultury organizacyjnej, czyli w jaki sposób kultura się przekłada na to, jak ludzie pracują.
Był to też pewien zbieg okoliczności, bo byłem wtedy na etapie wewnętrznego przekonania, że musimy zacząć od contentu, od marketingu. Zanim będziemy budowali jakikolwiek poważny dział sprzedaży, musimy się „obudować” i „opakować”. A Ty mnie jeszcze utwierdzasz w przekonaniu, że tak naprawdę to nie jest proces jednorazowy, tylko to jest proces ciągły. I to jest jedna z tych rzeczy, które dzięki naszej współpracy zrozumiałem.
A dokładnie?
Że to musi być proces ciągły, który powoduje, że ktoś, stykając się z tą firmą, widzi, że to nie jest zadanie realizowane przez 2 miesiące, a potem znowu cisza. Bo te treści, problemy się dezaktualizują. I chcąc być postrzeganym jako ekspert na danym rynku czy w danym sektorze, rzeczywiście trzeba być cały czas na bieżąco i te treści publikować. I pokazywać, że jesteśmy na bieżąco, zgodnie ze starą zasadą „co z tego, że jesteś mistrzem świata, jak nikt o tym nie wie”. Niestety, żeby ktoś o tym wiedział, to trzeba być non stop aktywnym, non stop pokazywać się z tej strony – i to dzięki Wam robimy.
Wracając do pytania, z jednej strony to Twoja zasługa, że Was wybraliśmy, ze względu na Twoje kreatywne wystąpienie. Podczas wydarzenia spotkałem się tam z kilkoma innymi firmami, które chciały nam zrobić jakiś marketing, ale podchodziły do tego szablonowo: „no dobra, wizytówki, szablony dokumentów i procesy”.
Czyli nie tego oczekiwałeś od firmy, która miałaby się zająć reputacją Twojej firmy?
Problem w tym, że nie mieliśmy doświadczenia i nie bardzo wiedzieliśmy, czego oczekujemy. Ale widzę zupełnie inną wartość w tym, co w tej chwili robimy: rzeczywiście ludzie zaczynają nas inaczej postrzegać, widzę to po tym, z jakimi problemami do nas przychodzą. Widzę, jak banki, z którymi współpracujemy od dłuższego czasu, też zmieniają swoją optykę i zaczynają rozumieć, że jesteśmy partnerem o dużo szerszym spektrum, niż do tej pory im się zdawało.
To jest coś bardzo charakterystycznego, to samo mówił poprzedni software house, z którym pracowałyśmy. Pierwszy etap jest taki, że dotychczasowi klienci zaczynają inaczej na nich patrzeć.
Ale to powoduje, że my sami chyba też patrzymy inaczej na to, co możemy dla tych naszych klientów zrobić. Zaczynamy rozglądać się dużo szerzej, myśleć nie tylko o tym, co możemy stworzyć od początku, ale też co zaadaptować, jakie pomysły naszych partnerów możemy wykorzystać, tak żeby dostarczyć wartość dla tego klienta końcowego. Wydaje mi się, że to też buduje się w miarę tego, jak o różnych tematach rozmawiamy, a następnie piszemy.
Często jest tak, że sama rozmowa to trochę za mało. Dopiero jak się pewne treści utrwali w formie tekstowej, to przychodzą zupełnie nowe refleksje, inny jest też poziom przemyślenia pewnych tematów. Trzeba przeczytać to, co zostało spisane, czasem więcej niż jeden raz, i powstaje zupełnie innego rodzaju interakcja z tą wiedzą, ona jest usystematyzowana, ustrukturyzowana w jakiś sposób.
Cenię sobie również Waszą zdolność… nie wiem, jak ją określić, bo z jednej strony same przyznajecie, że jesteście laikami w naszej branży, czyli bankowości, a z drugiej strony, czytając teksty, które przygotowałyście, wielokrotnie orientowałem się, że ja bym tak o tym nie pomyślał i że podoba mi się, jak podsumowujecie pewne rzeczy, które chcemy powiedzieć. I to daje taką dodatkową głębię. Ja potem, wracając do Waszego ujęcia danego tematu, układam sobie to po swojemu i sam obserwuję, że prowadząc rozmowy biznesowe, bardzo mocno się posiłkuję tym, jak Wy to poukładałyście. I to robi wrażenie.
Czyli mówiąc po marketingowemu, testujesz nasze persony na konkretnych ludziach, czy ten nasz sposób narracji jakoś z nimi rezonuje.
Tak. I w bardzo wielu przypadkach widzę, że rzeczywiście to gdzieś tam trafia. Albo ktoś mnie wtedy skoryguje i powie „a wie pan, nie, ja o tym myślałem zupełnie inaczej”. Jesteśmy inni, o różnych rzeczach myślimy inaczej. Ale każdy ma jakieś spojrzenie.
To, o czym mówisz, potwierdza moje przekonanie, że pisanie to jest trochę jak tworzenie i rozwijanie kodu. On staje się coraz lepszy, coraz lepiej działa, bo ludzie do niego dokładają kolejne elementy, ulepszają strukturę. Ale to też wynika z tego, że zarówno przy pisaniu oprogramowania, jak przy pisaniu treści trzeba po prostu myśleć. Dla mnie pisanie to myślenie. Zanim skompletowałam tę redakcję, trafiło do mnie sporo osób, które bardzo ładnie redagowały teksty, ale niestety nie myślały. A to myślenie, wiesz, też zabiera trochę czasu. I teraz widzę, że może dlatego temat kultury organizacyjnej Ci się spodobał: nie był związany z contentem…
Bardzo możliwe, że gdy odeszłaś od tematu content marketingu sensu stricto i podeszłaś do niego od zupełnie innej strony, to poczułem, że ta nasza współpraca będzie mi dawała taką głębię. Nie tylko takie sztampowe: „dobra, zrobimy Ci wizytówki”, „zrobimy Ci stronę, zrobimy Ci tamto, zrobimy z Ciebie produkt” – i fru! Ja doceniam to myślenie. To nie jest tylko tak, że mam ulotkę, którą wręczam – i potem niech sobie z tym klient coś zrobi, tylko to, co robimy, pozwala mi prowadzić inteligentną konwersację. To jest dla mnie ważne.
Tworzymy content, który pozwala prowadzić inteligentne rozmowy z klientami. To dla nas niezwykły komplement, że w taki sposób korzystasz z naszej usługi!
Myślę, że po obu stronach widzimy te wartości z tej współpracy, chcemy to kontynuować, bo i Tobie daje to jakiś komfort, i czujesz, że z tej współpracy wyciągasz więcej niż tylko „dostarczanie”. I ja widzę bardzo dużą wartość w tym, co robicie. Nawet w tym, że czasem popełniacie błędy, też widzę wartość, bo wtedy mam pewność, że podchodzicie kreatywnie i nie idziecie w sztampę.
Super, że to zauważasz, to jest naprawdę rzadkie wśród klientów, nawet w samych agencjach jest dosyć rzadkie. Ostatnio pewien popularny bloger, który uczy sektor kreatywny, jak się komunikować z klientami, opublikował taki wpis poradnikowy: „co zrobić, żeby klient zaakceptował od razu Twoją propozycję”, czyli bez dyskusji nad nią. A dla mnie to właśnie jest niekreatywne. Po pierwsze, skąd można wiedzieć, czy to klientowi się podoba? Może to zaakceptować, bo de facto nie dba o to, mówi „o, tak, dobra, OK”, ale my się o tym nie dowiemy. Przecież nikt nie zna wszystkich odpowiedzi, nawet jak jest superprofesjonalistą. A po drugie, przy takim podejściu klient nie ma okazji się pojawić w projekcie.
No i dlatego, Marta, gdy mówisz „Jacek, możesz spojrzeć tam i zaakceptować?”, nigdy Ci nie napiszę w 10 minut, że jest zaakceptowane i „spojrzane”. Bo Ty mi powiedziałaś kiedyś bardzo ważną rzecz, że na końcu to Wy się pod tym podpisujecie i Wy to publikujecie. Dlatego ja każdy z naszych tekstów będę czytał linijka po linijce – i dodam swoje komentarze. Wtedy kiedy nie będę miał komentarzy, to znaczy, że tak naprawdę przeczytałem tekst i jeszcze do teraz nie mogę podnieść szczęki z podłogi. Wtedy nie mam komentarzy, natomiast to się nieczęsto będzie Wam zdarzało…
No i dobrze! Ktoś powiedział, że gdyby nie było komentarzy, to znaczy, że nie trafiliśmy do wystarczająco wymagającego odbiorcy.
Wiesz, są różne momenty, czasami ktoś może mieć mniej czasu i po prostu powiedzieć „dobra, publikujcie”, ale jeszcze raz podkreślam, że bardzo do mnie trafiła ta uwaga, że „koniec końców ta treść rzeczywiście będzie wisiała na moim profilu, będzie kojarzona z moją osobą i z moją firmą”. I faktycznie warto wiedzieć, co tam tak naprawdę jest i się z tym identyfikować, przede wszystkim się z tym identyfikować.
Tak jest. O to chodzi! Super, że to rozumiesz.
A różnorodność tematów, które my omawiamy, publikujemy, poruszamy… To już jest w ogóle… Ja nie wiem, czy ktoś się z taką różnorodnością rzeczywiście porusza.
To jest nasz znak firmowy. I Ty mi potwierdziłeś, że ta strategia jest słuszna. Bo decydując się na poznanie nas bliżej, postawiłeś niejako na różnorodność tematów, a dzięki temu możesz trafić i przekonać kogoś do siebie.
Współpraca z Wami mnie niesamowicie ładuje. Rozmawiałem ostatnio z potencjalnym klientem, nasze pierwsze spotkanie, pierwszy kontakt. Rozmawialiśmy przez ponad 1,5 godziny, i jeżeli byłem w stanie przeskakiwać z tematu na temat z klientem, to właśnie przez to, że my tych tematów właśnie między sobą teraz poruszamy całe mnóstwo – i jak widać, że tutaj nie ma zainteresowania, to idziemy gdzie indziej, gdzie indziej, gdzie indziej. Rozmawialiśmy, wiesz, o testowaniu, o Data-Driven Banking, a nawet o Smart Scaling i sondowałem, czy coś trafia, czy nie trafia.
Dzięki temu, że wszystkie teksty są przegadane, przeczytane, przerobione i one siedzą później w głowie, przestajesz być biernym słuchaczem, a stajesz się bardzo aktywnym uczestnikiem różnego rodzaju dyskusji. To jest taka informacja pogłębiona. Po przeczytaniu czegoś w czasopiśmie zostaje w głowie tak ze 3%, a tu naprawdę z tymi tekstami się pracuje i wie, co w nich jest. I wtedy bardzo dużo z tego zostaje w głowie. Ja jestem naprawdę zadowolony.
Jacku, ogromnie Ci dziękuję za rozmowę, to kawał ciekawej wiedzy prosto od klienta! Jestem przekonana, że będziesz inspiracją dla niejednego CEO do spojrzenia inaczej na proces tworzenia firmowego contentu.
Bardzo dziękuję Ci, Marta, za współpracę.
Myślisz o współpracy z zewnętrzną agencją? Zobacz na jakim poziomie dojrzałości jesteś!
Profil Jacka na LinkedIn https://www.linkedin.com/in/jacekvonnowak/
Strona www https://ccaeurope.pl/pl/home-pl/